Znów jestem z nowym rozdziałem ;). Tym razem długo nie kazałam wam czekać.
Chciałam dodać go w pierwszy dzień września z okazji 26 urodzin bliźniaków, lecz doszłam do wniosku, iż kartka 008 potrzebowała jeszcze małych dopracowań. I ot jest! :)
~~*~~
‘’ No one knows how you feel
No one there you’d like to see
The day was dark and full of pain.’’~~ Tokio Hotel- By your side
No one there you’d like to see
The day was dark and full of pain.’’~~ Tokio Hotel- By your side
Minął tydzień odkąd oficjalnie
zamieszkałam u Tom’a. Pierwszy tydzień od wielu miesięcy, w którym prawdziwie
się uśmiechałam. Pierwszy, w którym czułam się wolna i niezależna… cholernie
szczęśliwa. I zarazem kolejny, w którym umierałam, pogrążałam się we własnych
kłamstwach i niedopowiedzeniach.
Dzień zaczął się jak pozostałe
siedem. Była ósma rano, a ja od dwóch godzin siedziałam przy stole i pijąc
herbatę wyglądałam przez okno zatapiając się we własnych myślach. W dłoni
trzymałam długopis, a przede mną leżała śnieżnobiała kartka papieru wraz z
słownikiem do języka niemieckiego.
Tom. Byłeś jedynym człowiekiem, który wyciągnął pomocną
dłoń. Byłeś za każdym razem, gdy w moim sercu rodził się strach, a w oczach
błyszczały łzy. To Ty siedziałeś z paczką chusteczek i tuliłeś mnie do siebie,
to w Twoje ramię się wypłakiwałam, to Ty wciągu tygodnia dowiedziałeś się o
mnie więcej, niż moja własna rodzina przez całe życie. Kto by pomyślał? Tom
Kaulitz, znany niemiecki gitarzysta, facet, którego pragnie miliony kobiet. Ten
sam Tom, o którym mówi się, iż jest cholernie arogancki, pewny siebie, władczy,
żądny posłuszeństwa. Cholerny bogacz, łamacz kobiecych serc, Casanova.
Okazuje się, że… jest najzwyklejszym facetem. Pełnym
sprzecznych uczuć, trochę gadatliwym, tajemniczym, z masą problemów na głowie.
Facetem, który okazał się dla mnie jak ojciec i przyjaciel w jednym. Czułym,
troskliwym, wywołującym uśmiech na mojej twarzy. Mężczyzną, który postawił mnie
na nogi, rzucił blask na szarość mojego życia, który dawał siłę każdego dnia.
Był opoką w trudnych chwilach, udowadniał mi, że mogę być kimkolwiek tylko
zechcę, mogę osiągnąć co tylko będę chciała. Uparcie twierdził, że życie nie
jest złe, tylko trzeba wiedzieć jak powinno się je obracać w dłoniach.
Był, jest moim ideałem. Miłością mojego życia, którą
perfidnie okłamywałam.
‘’-Wiesz, jesteś całkiem inny niż się spodziewałam.
-Co masz na myśli?
-Mówią, że jesteś człowiekiem, którego cechuje arogancja i
pewność siebie. Niemiecki Casanova zmieniający kobiety jak rękawiczki.
-A ty? Wierzysz w to?- szepnął tuż przy moim uchu.
-Wierze w to co widzę.- odparłam odwracając się twarzą do
gitarzysty.
-To dobrze. Bo widzisz…. Show-biznes jest jak niewdzięczna
kochanka. Przez wiele lat żyłem w przekonaniu, że ten bogaty gnojek, którego
wykreowali producenci jest naprawdę mną. Ale to się zmieniło.’’
-Dzień dobry.- zaspany głos
gitarzysty brutalnie wyrwał mnie z rozmyślań.
-Hej.- mruknęłam spoglądając na
niego. Stał oparty o framugę drzwi od swojej sypialni. Z rękoma skrzyżowanymi
na klatce piersiowej. Kilkudniowy zarost idealnie współgrał z ostrymi rysami twarzy, a długie do ramion włosy
związane w luźny kucyk dodawały mu męskości. Natomiast świetnie wyrzeźbione
ciało, pokryte kalifornijską opalenizną wywoływały u mnie przyjemne dreszcze.
Odwróciłam speszony wzrok, gdy zdałam sobie sprawę, iż Tom bacznie się mi
przygląda.
-Co chciałabyś dziś robić?-
zagadnął wyciągając mleko.
-Pojadę do swojego mieszkania
po trochę ciuchów, nie mogę cały czas chodzić w twoich koszulkach.- podeszłam
do zlewu i wsadziłam kubek po malinowej herbacie.
-Pojadę z tobą.- zaoferował się
sięgając po chleb.
-Dam sobie radę Tom. To tylko
kilka ciuchów. Tylko chciałabym się wykąpać przed wyjściem i doprowadzić się
do… w miarę normalnego wyglądu, żeby ludzie ode mnie na ulicy nie uciekali.-
odrzekłam lekko się uśmiechając.-Mogę skorzystać z prysznica?
-Kochanie czy ja ci zamykam
łazienkę na klucz? Jesteś tu od tygodnia i nie możesz wbić sobie do tej uroczej
główki, że bez pytania masz korzystać tu ze wszystkiego?- spytał gryząc kanapkę
i krzywiąc się po chwili.- Podasz mi sól? Górna szafka, druga od lewej.
-Jesteś pewny, że druga od
lewej?
-Tak, a czemu pytasz?- nim
zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Tom stał tuż za mną. Raptem kilka małych
centymetrów dzieliło mnie od otarcia się o nagi tors, czułam jego ciepły oddech
na karku, a zapach męskich perfum po raz kolejny zawrócił mi w głowie.- Dziwne,
byłem pewny, że tu trzymam sól.- dodał drapiąc się po głowie.- Trudno.-
wzruszył ramionami i chwycił talerz z kanapkami.
Zaśmiałam się cicho i zniknęłam
w łazience.
~~*~~
Po godzinnym prysznicu wyszłam
z zaparowanej łazienki w ciuchach, które miałam na sobie idąc tydzień wcześniej
do klubu. Włosy upięłam w wysoki kucyk i tylko lekko podkreśliłam oczy
kosmetykami, które miałam w torebce. Relaks, który dziś sobie zaserwowałam
sprawił, iż poczułam się o niebo lepiej. Być może nie wyglądałam jak modelki z
okładek tabloidów, ale moja psychika się wzmocniła. Mięśnie się rozluźniły,
stres na razie wyparował, a ja czułam się świetnie. Nawet fakt, iż czeka mnie
dziś kolejna nieprzyjemna wizyta u lekarza nie popsuł mi humoru.
Rozejrzałam się po mieszkaniu w
poszukiwaniu Kaulitz’a, który jak się okazuje lubi znikać nie informując o tym.
Moją uwagę przykuła leżąca na stole kartka.
‘’Wyszedłem na dłuższy spacer z psem.
Mam nadzieję, że trafiłem z gustem i prezent
Ci się spodoba.
schönen Tag Sweety :)
T.’’
Odłożyłam kartkę na bok i
skupiłam się na otwartym słowniku, który godzinę wcześniej zostawiłam.
Niebieskim długopisem podkreślone były ostatnie słowa z listu Tom’a.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Prezent. Jaki prezent?-
mruknęłam wracając do zdania z wiadomości. I dopiero wtedy spostrzegłam leżącą
na skórzanej kanapie niespodziankę.
Idealnie dopasowany komplet.
Jasne jeansy, zwykły dopasowany T-shirt w białym kolorze, czarna skórzana
kurtka i szpilki w tym samym odcieniu. Całość kreacji zamykał apaszka a’la
komin w kwiatowe wzory oraz bransoleta o złocistej barwie. Wyglądało idealnie,
aż z wrażenia pisnęłam, a moje oczy powiększyły się dwukrotnie. Gdyby ktoś
powiedziałby mi, iż mężczyźni nie mają gustu wyśmiałabym go. Chyba, że trafiłam
na wyjątkowego znawcę, bo Kaulitz doskonale trafił zarówno z kolorami i
dodatkami oraz z rozmiarem.
Po dobrych dwudziestu minutach
stanęłam przed lustrem, a widok w nim o mało nie przyprawił mnie o zawał serca.
Nie skromnie stwierdziłam, iż wyglądam świetnie. Wytarte na kolanach spodnie
fantastycznie opinały moje zgrabne nogi i pupę, a zwykła biała podkoszulka
eksponowała dekolt. Stonowania dodała skórzana kurtka i dodatki tworząc
genialną całość. Z szerokim uśmiechem wyszłam z domu kierując się do kliniki.
Miałam wrażenie, że swoim dobrym humorem przyciągam spojrzenia wszystkich
przechodniów. Dzięki gitarzyście pierwszy raz od wielu lat poczułam się dobrze
we własnej skórze.
‘’Niespodzianki sprawiają, że życie jest
możliwe.’’~~ Ursula K. Le Guin
~~*~~
Kilka dni później
Wracałam piechotą z
‘’SweetDreams’’, z którego odebrałam swoją pierwszą i zarazem ostatnią wypłatę.
Z racji tego, iż Chris płacił za miesiąc pracy, a nie tygodniówki otrzymałam
1700 funtów. Przedłużałam to spotkanie ile mogłam, bojąc się spojrzeć w twarz
byłego szefa. Lecz żyć z czegoś musiałam, a raczej musiałam mieć z czego
dołożyć Tom’owi do własnego utrzymania. Także zadowolona szłam tłoczną ulicą
kierując się w stronę parku, aby znaleźć cichy kąt i w spokoju odetchnąć oraz
przeanalizować po raz tysięczny swoje życie.
-Przepraszam Panią.- poczułam
jak o moje kruche ramię uderza czyjś umięśniony bark. Odwróciłam się z irytacją
wymalowaną w oczach.- Ivy? To ty?- i nagle moje spojrzenie złagodniało, a na
twarz wpłynął szeroki uśmiech.
-Jim! Jak się cieszę, że cię
widzę.- pisnęłam rzucając się na szyje bruneta.
-Matko, co się z tobą działo?- spytał odwzajemniając
mój uścisk.
-Ech, dużo by opowiadać.-
skwitowałam z niesmakiem.
-Mam dużo czasu. Dasz się
zaprosić na kawę?- odparł puszczając mi oczko.
-Ty podrywaczu, nic się nie
zmieniłeś.- powiedziałam przez śmiech- Jasne, kawa i duże ciacho, ale nie dziś
Jim’y. Możemy jutro gdzieś wyskoczyć.
-Nie ma sprawy. Zadzwonię jutro
koło siedemnastej.
-Będę czekała. Do jutra.-
ucałowałam go na pożegnanie i ruszyłam w stronę mieszkania Kaulitz’a, a radość
rozrywała mnie od środka.
~~*~~
Od rana biegałam jak poparzona.
Od salonu do łazienki i z powrotem. Przekładałam ciuchy z jednej na drugą
stronę próbując cokolwiek dopasować. Nie wiadomo dlaczego cholernie
denerwowałam się popołudniem z Jim’em, dodatkowo nie spałam zbyt dobrze. Przez
całą noc kręciłam się z boku na bok nasłuchując ciężkich kroków zza drzwi,
które miałby świadczyć o przybyciu Tom’a. Wyszedł tylko na spacer z psem, a
wrócił dopiero nad ranem nawet nie przejmując się faktem, że mogę się martwić.
Gdy około dziewiętnastej wróciłam do domu, a jego nie było nie zdziwiłam się.
Zapewne chciał pobyć trochę sam z własnymi myślami. Lecz w momencie wybicia
przez zegar godziny dwunastej zaczęłam się niepokoić. Próbowałam się do niego
dodzwonić, ale okazało się, iż pan i władza wyłączył komórkę, także mogłam
jedynie nagrać się na pocztę głosową co uznałam za zbędne. I tak zapewne by nie
odsłuchał wiadomości. Dopiero po pierwszej raczył napisać sms, który ani mnie
nie uspokoił, a tym bardziej nie nasycił mojej ciekawości, wręcz przeciwnie
wydawał mi się dziwny… W każdym bądź razie jedno jest pewne- szanowny pan
Kaulitz łgał jak z nut.
‘’Jestem u… kolegi. Mam klucze, zamknij się
dobrze na noc.
T.’’
Po prawie trzech godzinach
udręki stanęłam przed lustrem gotowa do wyjścia. Wybór trafił na tradycyjną
‘’małą czarną’’ z białym żakietem, delikatny pastelowy makijaż i bezbarwny
błyszczyk. Spojrzałam na kremowy zegarek na prawym nadgarstku, westchnęłam
ciężko uświadamiając sobie, iż dopiero za dobre dwadzieścia minut powinnam
wyjść z domu. Nie chcąc się tłumaczyć w jaki sposób i za jakie pieniądze uwiłam
sobie kącik w najdroższym apartamentowcu w całym Londynie, poprosiłam Jim’a,
aby podjechał pod park, w którym na siebie wpadliśmy.
-Sądzę, że to nie dla mnie się
tak wystroiłaś?- męski głos rozniósł się po pomieszczeniu, a ja ze strachu aż
podskoczyłam. O framugę drzwi z sypialni opierał się zaspany Tom, któremu w
ogóle nie przeszkadzało, że pożera mnie wzrokiem tym samym krępując moją
osobę.- Mogę wiedzieć co to za szczęściarz?
-Od razu szczęściarz.-
machnęłam dłonią uśmiechając się- to tylko kolega z poprzedniej pracy, Jim.
-Yhym… Kolega? Dlatego jesteś
cała w skowronkach?- dopytywał kierując się do kuchni. Zdębiałam, naprawdę to
tak widać?
-Ja… wcale, Tom… To tylko
kolega.- podążyłam za nim.
-Ależ oczywiście. Tylko
kolega.- odparł opierając się o blat. Widziałam w jego oczach rozbawienie, najwidoczniej
bawiła go ta cała sytuacja.
-A ty? Gdzie byłeś?- zmieniłam
tor naszej rozmowy. Stanęłam na wprost gitarzysty krzyżując ręce na piersiach i
wbiłam w niego swoje ciekawskie spojrzenie.
-U kumpla.- wiedziałam, że
kłamie.
‘’Uwierzyłam we wszystkie słodkie kłamstwa,
które mi powtarzałeś. Nawet w te, które były irracjonalne, tylko dlatego, że
bałam się samotności… Bałam się, że odjedziesz i zostawisz mnie samą.
Mój idealny kłamco.’’
-Możesz
nie kłamać? Tom odkąd jesteś w Londynie nie wychodzisz praktycznie nigdzie,
więc u jakiego kumpla byłeś co?
-Przyjechał ze mną ze Stanów.-
odparł z lekkością dopijając pomarańczowy sok.
-Ze Stanów.- mruknęłam kręcąc z
niedowierzaniem głową. Wiem, że to nie powinna być moja sprawa. Jest dorosły,
może robić co mu się żywnie podoba. Ale martwiłam się o niego, tym bardziej, że
ta cała historyjka szyta była grubymi nićmi. Ewidentnie nadciągała jakaś burza,
która wniesie chaos w jego życie.- Ciekawe, że ani razu o nim nie wspomniałeś.
Przez ponad tydzień nawet nie przyszedł.- dodałam unosząc zwycięsko spojrzenie.
-Posłuchaj, to, że pozwoliłem
ci mieszkać w moim mieszkaniu nie upoważnia cię do tego, abyś wpierdalała się w
moje życie! Gdzie chodzę, z kim i co robię jest moją sprawą. Radze ci, żebyś
nie wchodziła mi w drogę bo może to się źle skończyć. Czy wyraziłem się jasno?!-
krzyknął szarpiąc mnie za łokieć. Stanęłam jak sparaliżowana. Patrzyłam na
niego i miałam wrażenie, że przede mną stoi ktoś zupełnie obcy. Nie mężczyzna,
który uratował moje życie, który wyciągnął mnie z kompletnego bagna, to nie był
Tom, który bez mrugnięcia okiem zabrał do siebie na utrzymanie.
Do tej pory łagodny i spokojny
głos z lekką chrypką był ciężki i chłodny jak stal, która cięła mój policzek.
Spojrzenie jakim mnie uraczył było zimne, powodowało strach, a siłą udowodnił
swoją wyższość oraz władzę. Brutalnie przypomniał mi, że jestem tylko mało
ważnym gościem w jego życiu.
‘’I od tamtego momentu zaczęliśmy się
prawdziwie poznawać, lecz między nami pojawiła się przepaść, która zgubiła nas
oboje…’’
-Aż za.- mruknęłam wyrywając
się. Chwyciłam torebkę i klucze, które z pogardą rzuciłam pod nogi gitarzysty.
Obrzuciłam go przelotnym spojrzeniem nim wyszłam pozostawiając po sobie echo
stukotu szpilek.
-Ivy. Poczekaj!- usłyszałam za
sobą. Nie odwróciłam się, weszłam do windy i drżącą dłonią nacisnęłam
guziczek.- Ivette! Ja nie chciałem…
Ostatni obraz z tego domu. On stojący w drzwiach z bólem w
oczach. Żałował…
Pamiętam, gdy życie było sielanką. Chociaż nasze początki
wcale nie były łatwe, a problemy przeplatające się były jak czarna dziura,
wyrocznia naszego życia. Obiecaliśmy sobie już z początku, że nigdy nie
porzucimy siebie, zawsze będziemy trwać. Wbrew wszystkim, wszystkiemu. Byliśmy
jednością, byliśmy ponad to wszystko. I czasem miałam wrażenie, że nas problemy
już nie dotyczą. Bóg postawił je na naszej drodze, pokonaliśmy je i mieliśmy
być szczęśliwi. Lecz życie jest kwestią przemijania, podobnie jak wszystkie
inne emocje, uczucia, przywiązania, zdarzenia, momenty.
Tak i my w końcu przeminęliśmy. Ja przeminęłam.
Pamiętam naszą miłość, której przecież miało nie być.
Miłość, która z każdej strony napotykała opór. A jednak potrafiliśmy ją
pielęgnować.
Dziś siedzę przy zapalonych trzech świeczkach o zapachu
pomarańczy, które uwielbiasz. Przed sobą mam kartkę i długopis, a Twoje zdjęcie
wiernie stoi tuż obok. Ilekroć na nie spoglądam uśmiechem się przez łzy, a z
każdym razem wraca nowe, dobre wspomnienie powodując okropny ból, fizyczny ból,
który paraliżuje mnie. Odbiera oddech, racjonalne myślenie, powoduje pustkę i
kompletną ciemność.
Twój brak z każdym dniem odbiera mi chęć do życia… Zabrania
mi być szczęśliwą, nie pozwala zapomnieć.
Powiedz, co się stało z nami? Co stało się ze mną? W którym
momencie pędu za lepszym życiem zgubiłam Twoją dłoń?
______________________________________________________________________________
Unnecessary- owszem wena jest niewdzięczną kochanką. Ale musimy sobie z nią radzić :). Widzę, że pozostawiłam po ostatnim rozdziale małą tajemnicę. Tym samym przyczyniając się do zrodzonych w Twojej głowie pytań :D. Powiem tak, nic nie ujawnię. Będziesz sama musiała dojść do punktu kulminacyjnego, wyciągnąć wnioski i poskładać moją historię niczym układankę. Puzzel, po puzzlu. Dziękuje za pamięć o mnie i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca. Buziaki ;**
Millian Nell- Tom nie pasuje do Ivy? Hmm... Troszkę szybko go oceniłaś. Nic tak naprawdę jeszcze o nim nie wiemy, także ja bym się wstrzymała za decyzją ''tak'' lub ''nie'' ;).
Dee- dwa tygdonie cierpliwie czekałam i się doczekałam <3. Nie chcę Ci mówić ile ja już zwlekam z nadrabianiem u niektórych... No ale do rzeczy. Widzę, że jako jedyna dopatrzyłaś się fragmentu o bałaganie u Kaulitz'a w sypialni. Może nie tyle co fragmentu, co jednego zdania. Spostrzegawcza jesteś, a sądziłam, że raczej nikt o to hmm... ''nie zahaczy''? Chociaż woreczki foliowe zazwyczaj kojarzą się z jednym. Nic nie powiem. Być może masz rację, być może się mylisz ;). Pozwolę sobie potrzymać Cię w tajemnicy i ''zmusić'' do stworzenia własnego scenariusza, własnych przemyśleń i wniosków.
Dziękuje Ci za wyrozumiałość. Czytam w wolnych chwilach, raczej nadrabiam Twoją historię, lecz nie pozostawiam już po sobie komentarzy. Co nie znaczy, iż mnie tam nie ma :). Gwarantuje, że gdy w końcu wyrównam z ostatnim rozdziałem to postaram się Cię miło zaskoczyć. Buziaki ;*
Alice Morrison- och Kochana nie przejmuj się opóźnieniem. Ja mam ich pełno ostatnimi miesiącami ;). Najważniejsze, że dotarłaś. Dziękuje <3
To ja :D
OdpowiedzUsuńOkay, to zacznijmy może od początku. Można by rzec, że Tom był tym nieznajomym dla Iv, który daje dobre rady i bezinteresownie wyciąga pomocną dłoń do osoby, która naprawdę tego potrzebuje. Pomógł jej, choć nic o niej z początku nie wiedział. A nasza bohaterka postanowiła otworzyć się przed nim, gdyż dostrzega z Kaulitze to, czego szukała u innych ludzki, z którymi miała jakiś tam kontakt. I Tom ma rację – życie nie jest złe z natury, ważne jest to, by nie dać innym swojego losu w ich ręce, bo wtedy nie będziemy w stanie zapanować nad własnym życiem oraz swoim planem na życie. Niestety Ivette częściowo godziła się na to, by tak było, toteż stąd wzięło się jej całe... Hm, nie wiem, jak to ująć. Zagmatwanie w tym wszystkim? Niech będzie, o to chodziło. Widzę, że Tom każdego potrafi wprowadzić z chwilowe zakloptanie, a fakt, iż paraduje bez koszulki, w niczym nie pomaga uspokoić swoich myśli. Coś mi tutaj śmierdzi i to z pewnością nie są skarpetki Kaulitza... On coś kręci, jeszcze nie wiem dokładnie co, ale niedługo się dowiem i rozgryzę go jak wiewiórka orzech. Zdecydowanie wydaje mi się, że ma wiele za uszami i właśnie stara się to naprostować. I do tego chroni Ivette, choć nie wie, jak dla niej ważne jest to, by wiedzieć, co się dzieje u niego. Przecież umie dostrzec, że nie wszystko gra, lecz czy Tom potrafi się do tego otwarcie przyznać? Nie mam pojęcia, wydaje mi się, że nie za bardzo. Ale w gruncie rzeczy stara się wynagrodzić swojej podopiecznej wszystkie te godziny, kiedy go przy niej nie ma. Chociażby tym małym prezentem, który sprawił wiele radość Ive. Jim, przesympatyczny młodzieniec, do którego nie mam naprawdę żadnych zastrzeżeń. I tu właśnie pojawia się problem, Tom wypytuje się prawie o wszystko biedną Ivette, ale kiedy nagle rozmowa przenosi się na temar jego osoby, zaczyna mieć do niej pretensje. To nie jest w porządku i oboje doskonale o tym wiedzą. Kaulitz musi się w końcu nauczyć współgrać z innymi, ona nie chce, by spowiadał jej się z całego swojego cholernego życia. Chce po prostu posłuchać, co u niego i wymienić kilka uwag na temat danego dnia. Zwykła, przyjacielska rozmowa. Nic więcej, a przecież gitarzystę stać na taką małą chwilę uwagi... Każda rzecz z biegiem czasu przemija i niestety nie możemy nic na to poradzić. Musimy się godzić, choć nigdy nie zapominamy. Wybaczamy, lecz nie zapominamy.
Ja ostatnio właśnie zaczęłam czytać na bieżąco i jestem naprawdę zadowolona z siebie. Przynajmniej na razie. Ano widzisz, jestem uważnym czytelnikiem, słuchaczem, obserwatorem i raczej żaden szczegół nie umknie mojej uwadze, co widać też w komentarz u innych autorek (np. u Martie lub unnecessary). Zobaczymy, jak to dalej rozegrasz, bo mam naprawdę dużo scenariuszy w głowie na dzień dzisiejszy. Och, tego też staram się nauczyć swoich czytelników – by w końcu zaczęli myśleć i by sami wywnioskowali, co tak naprawdę mogło się stać. Bardzo to pochwalam, wiesz? Ależ nie masz, po co za nią dziękować. To naturalne, że trzeba być wyrozumiałym i cierpliwym. To przede wszystkim popłaca i zawsze wraca. Komentarze to nie wszystko, a ja widzę, kiedy ktoś jest, a kiedy go nie ma. Czekam na tę miłą niespodziankę z niecierpliwiością, bo ostatnio u mnie nie za kolorowo.
Nareszcie jestem bez opoźnienia! Alleluja :D Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Tu miał być komentarz, ale nie umiem sklecić żadnego sensownego zdania, więc napiszę tylko, że czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńZanim ja dotrę z pozostawieniem po sobie jakiegokolwiek komentarza to trochę minię, lecz niestety ostatnio mam coraz to więcej na głowie ... Jak nie przyjeżdżają goście, to praca, jak nie praca to egzamin na prawo jazdy, jak nie nauka i robienie testów to jeszcze trzeba posprzątać, coś ugotować ... Aż mi się nic nie chce.
OdpowiedzUsuńMoże i ten komentarz nie będzie zaliczał się do najlepszych, ale nawet nie wiem jak mam ubrać w słowa to co tworzysz. Chyba już od dawna nie wiem co tak naprawdę mam pisać, jak komentować blogi.
Twój zalicza się do nielicznych, które czytam z taką pasją i czekam na kolejny jak małe dziecko na zabawkę, którą mu obiecano.
Nie spodziewałam się, iż Tom może tak wybuchnąć. Może i żałuje tego co powiedział, ale to nie zmienia faktu jaką przykrość sprawił dziewczynie, którą rzekomo kocha ...
Może mam złe przeczucia, lecz wydaje mi się, że Tom był pod wpływem narkotyków ... Nagle z tak spokojnego i uroczego faceta zamienia się w aroganckiego i chamskiego ... Cóż czas pokaże jak i odcinki co będzie dalej. Czekam na kolejny :) Pozdrawiam i ściskam <3