czwartek, 29 października 2015

Kartka 009.

Wróciłam.... Mam nadzieję, że na dłużej niż jeden rozdział.
 Jedyne co mogę napisać to... Przepraszam za tak burzliwe ostatnie pół roku. Zniknęłam naglę i pojawiałam się równie nagle.
W każdym bądź razie, przedstawiam Kartkę 009., tym którzy tu pozostali. O ile ktokolwiek jeszcze na nią czeka.


~~*~~

"Another random night ,try to feel alive …''~~ Tokio Hotel-Dancing in the dark
                      Moje życie właśnie tak wyglądało. Od wielu lat próbowałam je poskładać w jedną całość. Próbowałam lecz z negatywnym skutkiem. Każdej nocy układałam sobie w głowie nowe, lepsze etapy życia, by na drugi dzień powrócić do realiów. Próbowałam poczuć, że żyje. Aż do tych paru momentów, w których zaczął pojawiać się on. Lekkoduch, tajemniczy wariat z ogromną siłą przetrwania. Mężczyzna, który wbrew moim zakazom wkradał się w najciemniejsze zakamarki mojego serca i być może nieświadomie wywoływał u mnie przyjemne ciarki i szeroki uśmiech. On najlepszy przyjaciel, najgorętszy kochanek, prawdziwy obrońca. 
  Tyle cech, tyle nieodkrytej dobroci i tajemniczości skryte pod jedną osobą. Jednym imieniem.
Tom.

~~*~~
                      Typowa londyńska pogoda zwisła nad horyzontem stolicy Anglii. Ludzie opatuleni ciepłymi ubraniami garbili się pod kolorowymi parasolami. Nam natomiast ani mżawka, ani chłodny powiew wiatru nie przeszkodził w spacerze po parku. Zwykłe chwile, salwy śmiechu i niepewne muskanie zmarzniętych dłoni.
-Masz ochotę a gorącą kawę?- uśmiechnęłam się do Jima i pokiwałam twierdząco głową.- Chodź znam fajną kawiarnię przecznice stąd.- dodał chwytając moją dłoń.
-Nie pędź tak bo buty pogubię.- roześmiałam się próbując dotrzymać kroku brunetowi.
 Przebiegliśmy przez środek ulicy omijając samochody i śmiejąc się z zdenerwowanych min kierowców. Nim się zorientowałam, wchodziliśmy do ulubionej kawiarenki Jim'a, który niemalże od progu krzyknął do kelnera nasze zamówienie.
-Powiedz mi o tym… jak on ma?- zagadnął siadając na wprost mnie. Ściągnęłam kurtkę i z niesmakiem na niego spojrzałam. Mimo, że od pewnego czasu zbliżamy się z Jimem do siebie to jednak nie chcę, aby wiedział o moich stosunkach z Tomem. O ile takowe w ogóle istnieją…
-Tom.- mruknęłam poprawiając niesforne kosmyki włosów.
-Właśnie. Coś jest między wami?
-Nie. Mmm… Przyjaźnimy się, nie… To za duże słowo. On po prostu pomaga mi stanąć na nogi. Zaopiekował się mną, gdy wszyscy inni się odwrócili.- skwitowałam półszeptem, a kącik ust sam uniósł się ku górze.
-Załóżmy, że ci wieżę.- zaśmiał się mrugając dwuznacznie.- Co zamierzasz dalej robić? Studia, praca, związki, podróże? Masz dużo możliwości.
-Podróże to dobra propozycja. Ale najpierw muszę na nie zarobić.- odparłam posyłając mu smętny uśmiech.
-Mam pomysł!- krzyknął po chwili zamyślenia.
-O matko… Mam się bać?- zaśmiałam się.
-Nie koniecznie. Moja znajoma otworzyła przytulną knajpkę na Harley Street i poszukuje kelnerki. Miłej, uroczej i sympatycznej…
-O nie… Ja już żadną kelnerką nie będę. Znam te przyjemne londyńskie knajpki.- prychnęłam dopijając kawę.
-To porządna knajpka. Kawa, herbata, jedzenie, nie jakiś burdel.- odparł energicznie.- Szukasz pracy, a ja chcę ci pomóc. Zadzwonię do Shopie i umówię was na spotkanie. Co ty na to?- dodał z zapałem.
-No niech będzie.- mruknęłam. Z doświadczenia wiem, że Jim, gdy się już na coś uprze to nie ma zmiłuj się. Także wolałam odpuścić i zgodzić się na ową propozycję.


''With every breath I take, I lose my intuition...''*

~~*~~
                      Kilkanaście dni później moje życie nabrało niespodziewanych obrotów. Zaczęłam pracę, w której polecił mnie Jim, a która- może nie była szczytem moich marzeń- ale przyjemna i lekka. Shopi okazała się naprawdę fantastyczna. Sympatyczna, atrakcyjna brunetka o pełnych kształtach, której uśmiech z delikatnie pulchnej twarzy niemal nie znikał. Roześmiana, dowcipna, lecz w stosunku do pracy konsekwentna i wymagająca. Polubiłam ją od razu.
                      Relacje między mną, a Jim'em nabierały tępa. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, poznawaliśmy się na każdych horyzontach myślowych, emocjonalnych. Czułam się jak piętnastolatka, która zadłużyła się w dojrzalszym mężczyźnie. Poczułam się kochana i bezpieczna. Jim na każdym kroku okazywał mi czułość, szacunek, obsypywał mnie kwiatami i komplementami. A na samą myśl o kolejnym spotkaniu serce o mało nie wyskakiwało mi z piersi. Ale nie tylko Jim był źródłem mojego szczęścia. Między mną, a Kaulitz'em zaczęło się poprawiać, a owa ostra wymiana zdań sprzed kilkunastu dni poszła w niepamięć.
-Halo, mówi się do ciebie.- czyjś głos wyrwał mnie z zamyśleń. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przerwałam w połowie zdania rozmawiając z Tomem o ostatnich wydarzeniach.
-Przepraszam.- odparłam z szerokim uśmiechem.
-Ivy. Powiedz mi…- ściszył głos, jego długie, szczupłe palce objęły moje dłonie. Spojrzałam na jego skupioną twarz, a zmartwienie, które ujrzałam w jego oczach podkreślone blaskiem ognia z kominka zaparło mi dech.- Ufasz mu?

Oniemiałam. Czy on właśnie spytał czy ufam Jim'owi? Jak mogę nie ufać człowiekowi, który… Jest kimś tak ważny w moim życiu? Mężczyzną, o którym myślę każdego wieczoru, każdego poranka. Którego uśmiech rozczula mnie do granic możliwości, w którego ramionach czuje się najbezpieczniej, którego pocałunki są najsłodsze i najgorętsze.


''I remember us
But those feelings are wrong .'' **


-Słucham?- odparłam z goryczą w głosie.- Jak możesz mnie o to pytać Tom?
-Odpowiedz.- nakazał niespuszczająca z mojej osoby świdrującego spojrzenia.
-Ja… Nie rozumiem do czego zmierzasz.- mruknęłam, a moja pewność siebie gdzieś uleciała.
-Kochanie.- szepnął ujmując moją twarz w dłonie- Rozumiem, że jesteś zauroczona, że dążysz do lepszego życia, chcesz być dla kogoś ważna. Każda kobieta pragnie być kokietowana, pragnie poczuć się piękna i atrakcyjna. Ale nie podejmuj decyzji w chwili emocji. Nie mówię, że Jim jest złym chłopakiem, być może będzie nosił cię na rękach i poza tobą nie będzie widział żadnej innej ale… Znam takich facetów. Lecą na ładną buzie, parę komplementów, uśmiechów, namieszają dziewczynie w głowie. Wiem coś o tym, sam taki byłem. Nie chcę cię zniechęcać. Pragnę twojego szczęścia, ale proszę… Bądź ostrożna i rozważna. Nie ufam mu….- ucałował moje dłonie, a na koniec złożył delikatnego całusa na czole.
-Dobrze Tom. Będę uważna.- obiecałam posyłając mu blady uśmiech.

~~*~~
-Shopi ja wychodzę. Miłego weekendu!- krzyknęłam w biegu chwytając ramiączka czarnej torebki.
-Wzajemnie skarbeńku. Do poniedziałku.- usłyszałam nim ciężkie drzwi zamknęły się za mną. Piątkowe popołudnie w odróżnieniu od poprzednich dni zapowiadało się świetnie. Fala ulew, która towarzyszyła londyńczykom w ostatnich tygodniach ustąpiła delikatnym promieniom jesiennego słońca. Dodatkowo rozpoczynający się weekend powodował uśmiechy na twarzach przechodniów. Odetchnęłam głęboko i z błogim spokojem ruszyłam w umówione miejsce spotkania z Jim'em. Dziś miał nastąpić wyjątkowo szalony i ważny dzień. Tom miał poznać mężczyznę, z którym oficjalnie związałam się przeszło tydzień temu. Namówiłam ich obu na wspólny wypad do clubu. Jim oczywiście od razu się zgodził, natomiast z gitarzystą miałam większy problem. Tłumacz się nachalnymi paparazzi i fanami. Lecz po długich moich błaganiach i marudzeniu- nie chętnie- ale się zgodził. Zaproponował nawet, że porwie ze sobą kolegę, który rzekomo przyjechał z nim ze Stanów. Niejakiego Bradleya. Ten pomysł akurat mi się nie spodobał, gdyż tajemniczy Brad wydawał mi się podejrzanym, mimo że nawet go nie widziałam. Ale machnęłam na to ręką i z uśmiechem stwierdziłam, iż to doskonały pomysł. Jak dla mnie na tę spotkanie mógłby zabrać nawet Angelinę Jolie, byleby się na nim pojawił.
-Tak słucham?- po kilkuminutowych męczarniach poszukiwania telefonu z miną zwycięzcy wyciągnęłam go z dna torby.
-Kotku przepraszam cię najmocniej, ale zatrzymali mnie w pracy. Wiesz jaki jest Clair…- usłyszałam w słuchawce strapiony głos ukochanego.
-Och… No dobrze. Nic się nie stało. Wrócę prosto do domu.- odparł spokojnie chcąc pozbyć się wyrzutów sumienia Jima- widzimy się wieczorem?- dodałam uśmiechając się do siebie.
-Oczywiście malutka. Już nie mogę się doczekać.- roześmiałam się wyobrażając sobie figlarne spojrzenie bruneta.- Muszę już kończyć, Mad biega po całej kawiarni i tylko na mnie wrzeszczy. Buziaki.- nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć w słuchawce rozbrzmiał się charakterystyczny dźwięk, świadczący o zakończeniu połączenia. W mojej głowie wciąż brzmiał strapiony głos Jima połączony z stukotem szpilek Mad.

Zakochany człowiek nie dostrzega wad w drugiej osobie.
Nawet jej kłamstwa wydają się być idealną, nieskazitelną prawdą…

                      Do mieszkania wróciłam za dwadzieścia czwarta. Odwiesiłam biały płaszcz, a ze stóp zrzuciłam czarne botki na płaskiej podeszwie. Rozejrzałam się po salonie, w którym panował istny chaos. Odkąd zamieszkałam u Toma wciąż toczyłam z nim bitwę o porządek. Tak drogie panie, chodzący ideał i facet dbający o samego siebie jak mało który jest totalnym bałaganiarzem. Można powiedzieć, że gdzie stoi tam automatycznie robi się bajzel. Natomiast jego sypialnia wygląda jak gdyby przeszło przez nią tornado. Ale nawet bałagan i głucha cisza, która coraz częściej witała mnie od progu nie zdołały zepsuć mi doskonałego humoru. Podwinęłam rękawy luźnej bluzki i zabrałam się za sprzątanie.


                      Kochany, życie z Tobą nie było łatwe. Nie ze względu na Twoją rozpoznawalność, bądź moją zazdrość dotyczącą każdej kobiety, która do Ciebie podchodziła.
 Jesteś… Byłeś bo być może zmieniłeś się nie do poznania. Byłeś niesamowicie trudnym człowiekiem, którego poznawałam każdego dnia żyjąc u Twojego boku. Tajemniczy, zamknięty we własnym świecie, do którego dopuściłeś mnie po długim czasie. Dopiero w chwili przekroczenia niewidzialnej linii dzielącej mnie od Twoich ideałów, mur między nami zniknął.
Wtedy nić porozumienia stawała się coraz grubsza. Sprawiałeś, że godzina stawała się minutą, a sekunda bez Ciebie dręczącą wiecznością.
 Każdego dnia stawałeś się kimś więcej, a ja starałam się jak mogłam, aby dostrzec w Twoich oczach uznanie mojej osoby. Stałeś się spełnieniem fantazji, romantycznym kochankiem, a z czasem opoką i towarzyszem życia. Przy Tobie zapominał czym jest strach i że z dnia na dzień umiera bezpowrotnie kolejna cząstka mnie…
Kochałam Cię za wszystko. Za każdy najmniejszy błąd, wadę, troskę, bezpieczeństwo. Byłeś i wciąż pozostajesz miłością mojego życia. Chociaż pozostawiłam Cię z tyloma niewyjaśnionymi kwestiami.
Być może to ja byłam trudna?
 Mam tylko nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi wszystkie moje błędy. Będziesz szczęśliwy, beztroski, porzucisz wszelkie problemy. Stać Cię na to, zasługujesz na spokojne życie.
Natomiast ja…
 Mnie nie czeka już nic. Całe dobro, którego miałam doznać w życiu zawarte było w Tobie.

~~*~~
                      Za oknami robiło się już szaro, a Londyn zaczął zatapiać się w blasku gwiazd. Zegar wybił godzinę wpół do ósmej, a ja wciąż byłam nie zdecydowana w czym na pewno będę dobrze wyglądać. Biegałam po domu jak poparzona przebierając między górą ubrań, a dodatkami. Jim miał zjawić się raptem za pół godziny, w duchu dziękowałam że Kaulitz w końcu zawitał w progu mieszkania.
-Mam nadzieję, że chociaż tym razem wystroiłaś się dla mnie.- usłyszałam tuż przy uchu. Uśmiechnęłam się niepewnie i odwróciłam się przodem do Tom'a aby skonfrontować jego późne przybycie, które oczywiście stało się jednym ze źródeł mojego zdenerwowania. Lecz zapach perfum odebrał mi trzeźwość myślenia, a sam wygląd gitarzysty o mało nie zwalił mnie z nóg.
-Dobrze wyglądasz.- odchrząknęłam speszona faktem, iż Kaulitz z uwagą przypatrywał się, gdy dosłownie pożerałam go wzrokiem. Czy on nawet w zwykłej białek bokserce i koszuli musi tak cholernie męsko wyglądać!?
-Ty również.- odparł wędrując spojrzeniem od nóg wyeksponowanych w czarnych szpilkach, po biodra i zatrzymując się bezpardonowo na biuście przybranym w czerwoną koronkę sukienki, na którą padł wybór. Zwilżył usta, zahaczając seksownie o kolczyk tym samym przyprawiając mnie o falę gorąca.- Pomóc ci z tym wisiorkiem?
-T-t-tak.- mruknęłam karcąc się w myślach.- Jakbyś mógł dopiąć mi sukienkę, bo za nic nie mogę zapiąć tych guziczków.- dodałam odwracając się.
 W tym momencie uświadomiłam sobie, że Kaulitz musi być świetnym manipulatorem oraz kochankiem w jednym. Jak na złość jego silna dłoń powoli przejechała po moich nagich plecach wzdłuż kręgosłupa wywołując u mnie gęsią skórkę. Zatrzymał się tuż przy zapięciu na wysokości bioder. Czułam jak jego szczupłe palce szybko radzą sobie z zapięciem sukienki i po chwili wracają ku górze, aby dotrzeć do mojego karku i subtelnie odgarnąć z niego długie włosy. Po raz kolejny nakrzyczałam na siebie w myślach, lecz ciepły oddech Tom'a i pewny uśmiech odbity w lustrze zaczął mi chyba odbierać świadomość.
-Naprawdę zazdroszczę mu takiej kobiety.- mruknął poprawiając srebrny naszyjnik.- Pięknie wyglądasz.- dodał składając na mojej szyi delikatny pocałunek. Zadrżałam, a próba opanowania się spełzła na niczym.
-Jim zaraz przyjedzie.- odparłam cicho spoglądając w odbicie czekoladowych tęczówek mężczyzny.
-Powiedziałaś to w taki sposób, jakbyśmy robili coś złego, a on miałby nas na tym przyłapać.- cichy śmiech z nutą chrypki dobiegł do moich uszu, a ja poczułam się niezręcznie.
Co ty sobie wyobrażasz Morrison?!
                      Tę dość… intymną sytuację przerwało pukanie do drzwi. Tom powoli odsunął się ode mnie i poszedł otworzyć. Miałam chwilę czasu, aby wziąć kilka głęboki wdechów co miało pomóc mi w uspokojeniu emocji. Nim jednak zdobyłam się na wyjście z łazienki minęła dłuższa chwila, a panowie zdążyli się już zapoznać.
-Długo każesz na siebie czekać kochanie.- zagadnął wesoło Jim całując mnie soczyście.
-Przepraszam, poprawiałam… fryzurę.- mruknęłam uśmiechając się cierpko
-To co idziemy?- do rozmowy wtrącił się gitarzysta.
-Idziemy. Ale… Twój kumpel nie miał iść z nami? Ivy mówiła…
-Przyjedzie na miejsce. Musi jeszcze pewną sprawę załatwić.- skwitował Tom tonem nie znoszącym dalszej konwersacji.


                      Czterdzieści minut później siedzieliśmy już w clubie popijając drinki. Na sali rozbrzmiewał ''Get Right'' Jennifer Lopez, a ludzie szaleli na parkiecie obijając się jeden o drugiego. Rozluźniłam się nieco, natomiast zaistniałą sytuację między mną, a Tom'em próbowałam puścić w niepamięć. Tłumaczyłam to sobie jako wytwór wyobraźni. Silne ramię Jim'a obejmujące mnie w pasie dodało mi pewności, lecz w dalszym ciągu unikałam spojrzenia gitarzysty. Panowie chyba się polubili, bo zacięcie o czymś dyskutowali, gdy tymczasem ja siedziałam cicho kurczowo ściskając dłoń Jim'a.
-Wszystko w porządku?- spojrzałam na siedzącego obok zatroskanego bruneta i niepewnie pokiwałam głową.- Mało rozmowna jesteś. Coś się stało?
Tak. Siedzący na wprost ciebie Tom Kaulitz swoją osobą sprawia, że przestaje trzeźwo myśleć…
-Źle się czuje.- skłamałam wytrzymując wzrok Jim'a.
-Chcesz wrócić do domu?- w uszach rozbrzmiał mi kawałek Beyonce i Jay-z ''Crazy in love''
-Chcę zatańczyć.
-Ja nie tańczę. Nie potrafię, zrobię z siebie pośmiewisko.- odparł brunet. Spojrzałam na niego błagalnie.- Może Tom z tobą zatańczy.- dodał przenosząc wzrok na naszego towarzysza.
-Jasne. Z chęcią.- przymknęłam powieki. Na samą myśl bliskości z Kaulitz'em zrobiło mi się gorąco.
Ruszyliśmy w stronę parkietu, chwyciłam jego dłoń aby nie zgubić się w tłumie.
-Ostrzegam, że tańczysz z najlepszym tancerzem w całych Niemczech.- skwitował Tom zabawnie poruszając brwiami. Mimowolnie zaśmiałam się i przylgnęłam do jego zbudowanego ciała.
-Ostrzegam, że tańczyłam zawodowo.- powiedziałam, co wywołało u gitarzysty nie lada zdziwienie. Postanowiłam dać popis swoich możliwości i udowodnić mu, że gdy chodzi o taniec przestaje być małą przestraszoną Ivette.
                      Tak, zdecydowanie taniec był moją pasją. Tańczyłam odkąd pamiętam, lecz od śmierci rodziców przestałam odnajdywać w nim radość. Dopiero teraz, po przeszło pięciu latach znów poczułam tę wolność. Wbrew pozorom Tom okazał się dobrym partnerem, co ułatwiło mi taniec. Wiłam się przy nim niczym rozpuszczona wstążka na wietrzę, jego dłonie krążyły po moim ciele, a ja subtelnie ocierałam się o niego. Całkowicie zapomniałam o tych wszystkich ludziach, zapomniałam, że Jim siedzi nieopodal i nie wypada mi się tak zachowywać. Ale rytm muzyki i cholernie seksowne spojrzenie Kaulitz'a sprawiło, iż zapomniałam o realiach. Liczyliśmy się tylko my. Do momentu, aż utwór się skończył tkwiłam w innym, wykreowanym przez nas świecie.
-Gdzie się nauczyłaś tak tańczyć?- spytał zachwycony Tom. Wzruszyłam zabawnie ramionami podążając w stronę naszego stolika. Dopiero napotkane przeze mnie smutne, a zarazem zdenerwowane spojrzenie Jim'a wywołało u mnie wyrzuty sumienia. Reszta wieczoru nie była już tak przyjemna, na jaką się zapowiadała kilka godzin wcześniej. Razem z Tomem sączyliśmy dopiero drugiego drinka, za to mój mężczyzna nadrabiał za całą naszą trójkę.
-No tak, chyba na tym zakończymy nasz wieczorek zapoznawczy.- skwitował z przekąsem Tom spoglądając na lekko pijanego Jim'a. Westchnęłam ciężko. Nie tak miał ten wieczór wyglądać…- Wracasz do domu?
-Nie. Odprowadzę go i zostanę u niego na noc. Nie chcę, żeby coś mu się stało.- odparłam, na co gitarzysta pokiwał z niezadowoleniem głową.
-Rozumiem. Miłej nocy.- dodał, gdy wyszliśmy z clubu i odszedł.


~~*~~
                      Dobrą godzinę później weszliśmy do skromnego mieszkania Jim'a, w którym byłam po raz pierwszy. Cieszyłam się, że mężczyzna był na tyle świadom, aby mnie do niego pokierować. Usadziłam go na kanapie i sama padłam obok ze zmęczenia.
-Jestem żałosny jak się napiję.- usłyszałam.
-Nie przesadzaj. Ja wyglądam gorzej.- skwitowałam na co oboje się roześmialiśmy.
-Kocham cię Ivy.- mruknął wtulając się we mnie. Gorący oddech wymieszany z wonią alkoholu ogrzał mój kark, powodując niemiły dreszcz. Siedziałam bez ruchu, aż do chwili, gdy chłodne dłonie Jim'a zaczęły wdzierać się pod moją sukienkę.
-Jim. Możemy zacząć te pieszczoty, gdy będziesz trzeźwy?- spytałam wstając gwałtownie z kanapy tym samym wyrywając się z objęć mężczyzny.
-A co to za różnica?
-Różnica. Bo jesteś pijany i śmierdzi od ciebie jak z gorzelni.- mruknęłam wchodząc do kuchni.
-Oj Ivy nie rób z siebie takiej świętej.- przycisnął mnie do ściany.- Nie mów, że nie lubisz niegrzecznych chłopców.
-A czy ja mówię, że nie lubię? Po prostu chcę, abyś wytrzeźwiał.- próbowałam załagodzić sytuację, która coraz mniej zaczynała mi się podobać.
-A ja chcę ciebie, tu i teraz.- mruknął zaciskając dłonie na moich pośladkach.
-Jim!- krzyknęłam odpychając go od siebie.
-Co? Temu…. Jak mu tam…. Kaulitz'owi nastawiasz, a własnemu facetowi nie chcesz dać?
-Słucham?!- zdębiałam. Czy on właśnie zarzucił mi…
-No tylko mi nie mów, że cię nie bzyka bo nie uwierzę!- wrzasnął przyciągając mnie za nadgarstek.- A skoro on to i ja.
-Jim o czym ty mówisz!? Nie spałam z nikim od dobrych trzech lat.
-Nie pieprz bzdur tylko się rozbieraj.- powiedział opierając się o blat mebli kuchennych.
-Wychodzę.- orzekłam drżącym głosem. Nachalność oraz siła jaką dysponował Jim zaczęła mnie paraliżować. Widziałam jak z każdą sekundą jego oczy coraz bardziej zwężają się, a idealnie wykrojone mięśnie napinają. Strach zaczął wdzierać się w każdą najmniejszą komórkę mojego ciała, a w głowie huczało mi od nadmiaru myśli. Niemal sztywna odwróciłam się plecami do bruneta i jak najspokojniejszym krokiem pragnęłam uciec z mieszkania. Zdawałam sobie sprawę, iż każdy najdrobniejszy, niesprecyzowany ruch może mnie kosztować wybuchem tykającej bomby jaką był aktualnie Jim.
-Wyjdziesz. Owszem, ale dopiero za… godzinę. Sądzę, że zdołamy się wyrobić.- chwycił mój nadgarstek i siłą odwrócił mnie przodem do siebie.- Bądź grzeczną dziewczynką, nie chcę ci z tej uroczej twarzyczki zrobić worka treningowego.- dodał uśmiechając się dziko.
I przysięgam Ci miłość oraz szacunek…
Kłamca.


~~*~~
                      Nieopisany strach i obrzydzenie do własnej osoby.
To czułam, gdy siedząc w brodziku kabiny dławiłam się łzami. Próbowałam zmyć ślady zbrodni z własnego ciała, gdy tuż obok w pomieszczeniu spał mój oprawca.
Boże szukałam Ciebie, bo stałeś się dla mnie pomocą…
 Chłód ogarnął mnie zewsząd, gdy nago stanęłam na błękitnych kafelkach. Spojrzałam w ogromne lustro i przestraszyłam się. Szczupłe ciało zgarbiło się próbując zasłonić swoją marność, mokre włosy przylgnęły do bladej twarzy, którą okalało kilka siniaków, a oczy nie wyrażały nic. Jak gdyby pozbawiono ich jakikolwiek emocji. Zamrugałam, aby pozbyć się tego odbitego obrazu, lecz on nie chciał zniknąć. Już nie przypominałam tej rumianej Ivette sprzed siedmiu bądź ośmiu lat, nawet tej sprzed kilku godzin.
 Bolał mnie każdy skrawek ciała, bolała naiwność, bolała dusza…
 Jeden mężczyzna, na pozór idealny, w jednej chwili przeistoczył się w bestię bez uczuć. Zrujnował plany na lepszą przyszłość, a piękne chwilę wymazał za jednym uderzeniem.
Jak to jest możliwe? Jak mogłam być taka głupia i dziecinnie naiwna?
A Ty zrzuciłeś na mnie cierpienie.
Po raz kolejny przegrana wyszłam z mieszkania.
''-Nie ufam mu.
-Będę uważna.''


-Dlaczego musiałeś mieć rację? Dlaczego Cię nie posłuchałam!
Gunnersbury Cemetery, głucha i pochmurna noc, nagrobek z nazwiskiem Morrison.
-Mamo tak bardzo mi Cię brakuje…
I ona. Okradziona z szczęścia, bezpieczeństwa, ostatnich resztek własnej godności. Odebrał jej nawet najcenniejszą rzecz- nietykalność i kobiecość.
Gdzie jesteś Boże?


__________________________________________________________ 

*,**- Tokio Hotel Dancing in the dark
***- cmentarz wybrany losowo przez autora

2 komentarze:

  1. Początkowo nie spodziewałam się tak gorzkiego końca tego odcinka.
    Ona naiwna, okradziona ze szczęścia, marzeń i godności - tylko facet potrafi to zrobić kobiecie, człowiek, który podskórnie, wewnątrz chowa bestię, bydle, które przejmuje nieopatrznie kontrolę i zmienia wszystko.
    Czy potrzebny jest tu komentarz? Myślę, że najodpowiedniejsze będzie milczenie, kilka chwil gorzkiej refleksji

    OdpowiedzUsuń
  2. Przybywam z opóźnieniem, ale widzę, że nie spieszy Ci się dodawać kolejnego rozdziału, więc jestem usprawiedliwiona, chyba... ;)
    Jestem w szoku, że tak drastycznie zakończył się wątek z Jimem. A taki był idealny... Przykre, naprawdę przykre, że coś takiego spotkało Ivy. Nie podobało mi się tylko, że Tom - mimo iż coś przeczuwał - to tak naprawdę jej nie ochronił, powiedział tylko, że mu nie ufa i tyle. Z drugiej strony, nie ma pewności, czy Ivy by go posłuchała, ale sam fakt! Faceci są dziwni. Ale, co więcej, potrafią być też brutalni i ogromnie skrzywdzić kobietę. Współczuję Ivy, nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś choćby podobnego. Nie mam na to słów.
    Jeśli chodzi o formę tekstu - niestety, muszę przyczepić się do sporej liczby literówek, braku przecinków i jednego rażącego błędu ortograficznego. Mam nadzieję, że przy kolejnym rozdziale poświęcisz troszkę czasu na korektę. Nie lubię być czepialska, ale no... tym razem musiałam :)
    Pozdrawiam ciepło.

    PS. Ten fragment zdobył moje serce - "Mnie nie czeka już nic. Całe dobro, którego miałam doznać w życiu zawarte było w Tobie."

    OdpowiedzUsuń