Wróciłam.... Mam nadzieję, że na dłużej niż jeden rozdział.
Jedyne co mogę napisać to... Przepraszam za tak burzliwe ostatnie pół roku. Zniknęłam naglę i pojawiałam się równie nagle.
W każdym bądź razie, przedstawiam Kartkę 009., tym którzy tu pozostali. O ile ktokolwiek jeszcze na nią czeka.
Jedyne co mogę napisać to... Przepraszam za tak burzliwe ostatnie pół roku. Zniknęłam naglę i pojawiałam się równie nagle.
W każdym bądź razie, przedstawiam Kartkę 009., tym którzy tu pozostali. O ile ktokolwiek jeszcze na nią czeka.
~~*~~
"Another
random night ,try to feel alive …''~~ Tokio Hotel-Dancing in the dark
Moje
życie właśnie tak wyglądało. Od wielu lat próbowałam je
poskładać w jedną całość. Próbowałam lecz z negatywnym
skutkiem. Każdej nocy układałam sobie w głowie nowe, lepsze etapy
życia, by na drugi dzień powrócić do realiów. Próbowałam
poczuć, że żyje. Aż
do tych paru momentów, w których zaczął pojawiać się on.
Lekkoduch, tajemniczy wariat z ogromną siłą przetrwania.
Mężczyzna, który wbrew moim zakazom wkradał się w najciemniejsze
zakamarki mojego serca i być może nieświadomie wywoływał u mnie
przyjemne ciarki i szeroki uśmiech. On najlepszy przyjaciel,
najgorętszy kochanek, prawdziwy obrońca.
Tyle cech, tyle nieodkrytej dobroci i tajemniczości skryte pod jedną osobą. Jednym imieniem.
Tyle cech, tyle nieodkrytej dobroci i tajemniczości skryte pod jedną osobą. Jednym imieniem.
Tom.
~~*~~
Typowa
londyńska pogoda zwisła nad horyzontem stolicy Anglii. Ludzie
opatuleni ciepłymi ubraniami garbili się pod kolorowymi parasolami.
Nam natomiast ani mżawka, ani chłodny powiew wiatru nie
przeszkodził w spacerze po parku. Zwykłe chwile, salwy śmiechu i
niepewne muskanie zmarzniętych dłoni.
-Masz
ochotę a gorącą kawę?- uśmiechnęłam się do Jima i pokiwałam
twierdząco głową.- Chodź znam fajną kawiarnię przecznice stąd.-
dodał chwytając moją dłoń.
-Nie
pędź tak bo buty pogubię.- roześmiałam się próbując dotrzymać
kroku brunetowi.
Przebiegliśmy
przez środek ulicy omijając samochody i śmiejąc się z
zdenerwowanych min kierowców. Nim się zorientowałam, wchodziliśmy
do ulubionej kawiarenki Jim'a, który niemalże od progu krzyknął
do kelnera nasze zamówienie.
-Powiedz
mi o tym… jak on ma?- zagadnął siadając na wprost mnie.
Ściągnęłam kurtkę i z niesmakiem na niego spojrzałam. Mimo, że
od pewnego czasu zbliżamy się z Jimem do siebie to jednak nie chcę,
aby wiedział o moich stosunkach z Tomem. O ile takowe w ogóle
istnieją…
-Tom.-
mruknęłam poprawiając niesforne kosmyki włosów.
-Właśnie.
Coś jest między wami?
-Nie.
Mmm… Przyjaźnimy się, nie… To za duże słowo. On po prostu
pomaga mi stanąć na nogi. Zaopiekował się mną, gdy wszyscy inni
się odwrócili.- skwitowałam półszeptem, a kącik ust sam uniósł
się ku górze.
-Załóżmy,
że ci wieżę.- zaśmiał się mrugając dwuznacznie.- Co zamierzasz
dalej robić? Studia, praca, związki, podróże? Masz dużo
możliwości.
-Podróże
to dobra propozycja. Ale najpierw muszę na nie zarobić.- odparłam
posyłając mu smętny uśmiech.
-Mam
pomysł!- krzyknął po chwili zamyślenia.
-O
matko… Mam się bać?- zaśmiałam się.
-Nie
koniecznie. Moja znajoma otworzyła przytulną knajpkę na Harley
Street i poszukuje kelnerki. Miłej, uroczej i sympatycznej…
-O
nie… Ja już żadną kelnerką nie będę. Znam te przyjemne
londyńskie knajpki.- prychnęłam dopijając kawę.
-To
porządna knajpka. Kawa, herbata, jedzenie, nie jakiś burdel.-
odparł energicznie.- Szukasz pracy, a ja chcę ci pomóc. Zadzwonię
do Shopie i umówię was na spotkanie. Co ty na to?- dodał z
zapałem.
-No
niech będzie.- mruknęłam. Z doświadczenia wiem, że Jim, gdy się
już na coś uprze to nie ma zmiłuj się. Także wolałam odpuścić
i zgodzić się na ową propozycję.
''With
every breath I take, I lose my intuition...''*
~~*~~
Kilkanaście
dni później moje życie nabrało niespodziewanych obrotów.
Zaczęłam pracę, w której polecił mnie Jim, a która- może nie
była szczytem moich marzeń- ale przyjemna i lekka. Shopi okazała
się naprawdę fantastyczna. Sympatyczna, atrakcyjna brunetka o
pełnych kształtach, której uśmiech z delikatnie pulchnej twarzy
niemal nie znikał. Roześmiana, dowcipna, lecz w stosunku do pracy
konsekwentna i wymagająca. Polubiłam ją od razu.
Relacje między mną, a Jim'em nabierały tępa. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, poznawaliśmy się na każdych horyzontach myślowych, emocjonalnych. Czułam się jak piętnastolatka, która zadłużyła się w dojrzalszym mężczyźnie. Poczułam się kochana i bezpieczna. Jim na każdym kroku okazywał mi czułość, szacunek, obsypywał mnie kwiatami i komplementami. A na samą myśl o kolejnym spotkaniu serce o mało nie wyskakiwało mi z piersi. Ale nie tylko Jim był źródłem mojego szczęścia. Między mną, a Kaulitz'em zaczęło się poprawiać, a owa ostra wymiana zdań sprzed kilkunastu dni poszła w niepamięć.
Relacje między mną, a Jim'em nabierały tępa. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, poznawaliśmy się na każdych horyzontach myślowych, emocjonalnych. Czułam się jak piętnastolatka, która zadłużyła się w dojrzalszym mężczyźnie. Poczułam się kochana i bezpieczna. Jim na każdym kroku okazywał mi czułość, szacunek, obsypywał mnie kwiatami i komplementami. A na samą myśl o kolejnym spotkaniu serce o mało nie wyskakiwało mi z piersi. Ale nie tylko Jim był źródłem mojego szczęścia. Między mną, a Kaulitz'em zaczęło się poprawiać, a owa ostra wymiana zdań sprzed kilkunastu dni poszła w niepamięć.
-Halo,
mówi się do ciebie.- czyjś głos wyrwał mnie z zamyśleń.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przerwałam w połowie
zdania rozmawiając z Tomem o ostatnich wydarzeniach.
-Przepraszam.-
odparłam z szerokim uśmiechem.
-Ivy.
Powiedz mi…- ściszył głos, jego długie, szczupłe palce objęły
moje dłonie. Spojrzałam na jego skupioną twarz, a zmartwienie,
które ujrzałam w jego oczach podkreślone blaskiem ognia z kominka
zaparło mi dech.- Ufasz mu?
Oniemiałam. Czy on właśnie spytał czy ufam Jim'owi? Jak mogę nie ufać człowiekowi, który… Jest kimś tak ważny w moim życiu? Mężczyzną, o którym myślę każdego wieczoru, każdego poranka. Którego uśmiech rozczula mnie do granic możliwości, w którego ramionach czuje się najbezpieczniej, którego pocałunki są najsłodsze i najgorętsze.
Oniemiałam. Czy on właśnie spytał czy ufam Jim'owi? Jak mogę nie ufać człowiekowi, który… Jest kimś tak ważny w moim życiu? Mężczyzną, o którym myślę każdego wieczoru, każdego poranka. Którego uśmiech rozczula mnie do granic możliwości, w którego ramionach czuje się najbezpieczniej, którego pocałunki są najsłodsze i najgorętsze.
-Słucham?-
odparłam z goryczą w głosie.- Jak możesz mnie o to pytać Tom?
-Odpowiedz.-
nakazał niespuszczająca z mojej osoby świdrującego spojrzenia.
-Ja…
Nie rozumiem do czego zmierzasz.- mruknęłam, a moja pewność
siebie gdzieś uleciała.
-Kochanie.-
szepnął ujmując moją twarz w dłonie- Rozumiem, że jesteś
zauroczona, że dążysz do lepszego życia, chcesz być dla kogoś
ważna. Każda kobieta pragnie być kokietowana, pragnie poczuć się
piękna i atrakcyjna. Ale nie podejmuj decyzji w chwili emocji. Nie
mówię, że Jim jest złym chłopakiem, być może będzie nosił
cię na rękach i poza tobą nie będzie widział żadnej innej ale…
Znam takich facetów. Lecą na ładną buzie, parę komplementów,
uśmiechów, namieszają dziewczynie w głowie. Wiem coś o tym, sam
taki byłem. Nie chcę cię zniechęcać. Pragnę twojego szczęścia,
ale proszę… Bądź ostrożna i rozważna. Nie ufam mu….-
ucałował moje dłonie, a na koniec złożył delikatnego całusa na
czole.
-Dobrze
Tom. Będę uważna.- obiecałam posyłając mu blady uśmiech.
~~*~~
-Shopi
ja wychodzę. Miłego weekendu!- krzyknęłam w biegu chwytając
ramiączka czarnej torebki.
-Wzajemnie
skarbeńku. Do poniedziałku.- usłyszałam nim ciężkie drzwi
zamknęły się za mną. Piątkowe
popołudnie w odróżnieniu od poprzednich dni zapowiadało się
świetnie. Fala ulew, która towarzyszyła londyńczykom w ostatnich
tygodniach ustąpiła delikatnym promieniom jesiennego słońca.
Dodatkowo rozpoczynający się weekend powodował uśmiechy na
twarzach przechodniów. Odetchnęłam głęboko i z błogim spokojem
ruszyłam w umówione miejsce spotkania z Jim'em. Dziś miał
nastąpić wyjątkowo szalony i ważny dzień. Tom miał poznać
mężczyznę, z którym oficjalnie związałam się przeszło tydzień
temu. Namówiłam ich obu na wspólny wypad do clubu. Jim oczywiście
od razu się zgodził, natomiast z gitarzystą miałam większy
problem. Tłumacz się nachalnymi paparazzi i fanami. Lecz po długich
moich błaganiach i marudzeniu- nie chętnie- ale się zgodził.
Zaproponował nawet, że porwie ze sobą kolegę, który rzekomo
przyjechał z nim ze Stanów. Niejakiego Bradleya. Ten pomysł akurat
mi się nie spodobał, gdyż tajemniczy Brad wydawał mi się
podejrzanym, mimo że nawet go nie widziałam. Ale machnęłam na to
ręką i z uśmiechem stwierdziłam, iż to doskonały pomysł. Jak
dla mnie na tę spotkanie mógłby zabrać nawet Angelinę Jolie,
byleby się na nim pojawił.
-Tak
słucham?- po kilkuminutowych męczarniach poszukiwania telefonu z
miną zwycięzcy wyciągnęłam go z dna torby.
-Kotku
przepraszam cię najmocniej, ale zatrzymali mnie w pracy. Wiesz jaki
jest Clair…- usłyszałam w słuchawce strapiony głos ukochanego.
-Och…
No dobrze. Nic się nie stało. Wrócę prosto do domu.- odparł
spokojnie chcąc pozbyć się wyrzutów sumienia Jima- widzimy się
wieczorem?- dodałam uśmiechając się do siebie.
-Oczywiście
malutka. Już nie mogę się doczekać.- roześmiałam się
wyobrażając sobie figlarne spojrzenie bruneta.- Muszę już
kończyć, Mad biega po całej kawiarni i tylko na mnie wrzeszczy.
Buziaki.- nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć w słuchawce
rozbrzmiał się charakterystyczny dźwięk, świadczący o
zakończeniu połączenia. W mojej głowie wciąż brzmiał strapiony
głos Jima połączony z stukotem szpilek Mad.
Zakochany człowiek nie dostrzega wad w drugiej osobie.
Nawet
jej kłamstwa wydają się być idealną, nieskazitelną prawdą…
Do mieszkania wróciłam za dwadzieścia czwarta. Odwiesiłam biały płaszcz, a ze stóp zrzuciłam czarne botki na płaskiej podeszwie. Rozejrzałam się po salonie, w którym panował istny chaos. Odkąd zamieszkałam u Toma wciąż toczyłam z nim bitwę o porządek. Tak drogie panie, chodzący ideał i facet dbający o samego siebie jak mało który jest totalnym bałaganiarzem. Można powiedzieć, że gdzie stoi tam automatycznie robi się bajzel. Natomiast jego sypialnia wygląda jak gdyby przeszło przez nią tornado. Ale nawet bałagan i głucha cisza, która coraz częściej witała mnie od progu nie zdołały zepsuć mi doskonałego humoru. Podwinęłam rękawy luźnej bluzki i zabrałam się za sprzątanie.
Kochany,
życie z Tobą nie było łatwe. Nie ze względu na Twoją
rozpoznawalność, bądź moją zazdrość dotyczącą każdej
kobiety, która do Ciebie podchodziła.
Jesteś… Byłeś bo być może zmieniłeś się nie do poznania. Byłeś niesamowicie trudnym człowiekiem, którego poznawałam każdego dnia żyjąc u Twojego boku. Tajemniczy, zamknięty we własnym świecie, do którego dopuściłeś mnie po długim czasie. Dopiero w chwili przekroczenia niewidzialnej linii dzielącej mnie od Twoich ideałów, mur między nami zniknął.
Wtedy nić porozumienia stawała się coraz grubsza. Sprawiałeś, że godzina stawała się minutą, a sekunda bez Ciebie dręczącą wiecznością.
Każdego dnia stawałeś się kimś więcej, a ja starałam się jak mogłam, aby dostrzec w Twoich oczach uznanie mojej osoby. Stałeś się spełnieniem fantazji, romantycznym kochankiem, a z czasem opoką i towarzyszem życia. Przy Tobie zapominał czym jest strach i że z dnia na dzień umiera bezpowrotnie kolejna cząstka mnie…
Kochałam Cię za wszystko. Za każdy najmniejszy błąd, wadę, troskę, bezpieczeństwo. Byłeś i wciąż pozostajesz miłością mojego życia. Chociaż pozostawiłam Cię z tyloma niewyjaśnionymi kwestiami.
Jesteś… Byłeś bo być może zmieniłeś się nie do poznania. Byłeś niesamowicie trudnym człowiekiem, którego poznawałam każdego dnia żyjąc u Twojego boku. Tajemniczy, zamknięty we własnym świecie, do którego dopuściłeś mnie po długim czasie. Dopiero w chwili przekroczenia niewidzialnej linii dzielącej mnie od Twoich ideałów, mur między nami zniknął.
Wtedy nić porozumienia stawała się coraz grubsza. Sprawiałeś, że godzina stawała się minutą, a sekunda bez Ciebie dręczącą wiecznością.
Każdego dnia stawałeś się kimś więcej, a ja starałam się jak mogłam, aby dostrzec w Twoich oczach uznanie mojej osoby. Stałeś się spełnieniem fantazji, romantycznym kochankiem, a z czasem opoką i towarzyszem życia. Przy Tobie zapominał czym jest strach i że z dnia na dzień umiera bezpowrotnie kolejna cząstka mnie…
Kochałam Cię za wszystko. Za każdy najmniejszy błąd, wadę, troskę, bezpieczeństwo. Byłeś i wciąż pozostajesz miłością mojego życia. Chociaż pozostawiłam Cię z tyloma niewyjaśnionymi kwestiami.
Być
może to ja byłam trudna?
Mam
tylko nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi wszystkie moje błędy.
Będziesz szczęśliwy, beztroski, porzucisz wszelkie problemy. Stać
Cię na to, zasługujesz na spokojne życie.
Natomiast
ja…
Mnie
nie czeka już nic. Całe dobro, którego miałam doznać w życiu
zawarte było w Tobie.
~~*~~
Za
oknami robiło się już szaro, a Londyn zaczął zatapiać się w
blasku gwiazd. Zegar wybił godzinę wpół do ósmej, a ja wciąż
byłam nie zdecydowana w czym na pewno będę dobrze wyglądać.
Biegałam po domu jak poparzona przebierając między górą ubrań,
a dodatkami. Jim miał zjawić się raptem za pół godziny, w duchu
dziękowałam że Kaulitz w końcu zawitał w progu mieszkania.
-Mam
nadzieję, że chociaż tym razem wystroiłaś się dla mnie.-
usłyszałam tuż przy uchu. Uśmiechnęłam się niepewnie i
odwróciłam się przodem do Tom'a aby skonfrontować jego późne
przybycie, które oczywiście stało się jednym ze źródeł mojego
zdenerwowania. Lecz zapach perfum odebrał mi trzeźwość myślenia,
a sam wygląd gitarzysty o mało nie zwalił mnie z nóg.
-Dobrze
wyglądasz.- odchrząknęłam speszona faktem, iż Kaulitz z uwagą
przypatrywał się, gdy dosłownie pożerałam go wzrokiem. Czy on
nawet w zwykłej białek bokserce i koszuli musi tak cholernie męsko
wyglądać!?
-Ty
również.- odparł wędrując spojrzeniem od nóg wyeksponowanych w
czarnych szpilkach, po biodra i zatrzymując się bezpardonowo na
biuście przybranym w czerwoną koronkę sukienki, na którą padł
wybór. Zwilżył usta, zahaczając seksownie o kolczyk tym samym
przyprawiając mnie o falę gorąca.- Pomóc ci z tym wisiorkiem?
-T-t-tak.-
mruknęłam karcąc się w myślach.- Jakbyś mógł dopiąć mi
sukienkę, bo za nic nie mogę zapiąć tych guziczków.- dodałam
odwracając się.
W
tym momencie uświadomiłam sobie, że Kaulitz musi być świetnym
manipulatorem oraz kochankiem w jednym. Jak na złość jego silna
dłoń powoli przejechała po moich nagich plecach wzdłuż
kręgosłupa wywołując u mnie gęsią skórkę. Zatrzymał się tuż
przy zapięciu na wysokości bioder. Czułam jak jego szczupłe palce
szybko radzą sobie z zapięciem sukienki i po chwili wracają ku
górze, aby dotrzeć do mojego karku i subtelnie odgarnąć z niego
długie włosy. Po raz kolejny nakrzyczałam na siebie w myślach,
lecz ciepły oddech Tom'a i pewny uśmiech odbity w lustrze zaczął
mi chyba odbierać świadomość.
-Naprawdę
zazdroszczę mu takiej kobiety.- mruknął poprawiając srebrny
naszyjnik.- Pięknie wyglądasz.- dodał składając na mojej szyi
delikatny pocałunek. Zadrżałam, a próba opanowania się spełzła
na niczym.
-Jim
zaraz przyjedzie.- odparłam cicho spoglądając w odbicie
czekoladowych tęczówek mężczyzny.
-Powiedziałaś
to w taki sposób, jakbyśmy robili coś złego, a on miałby nas na
tym przyłapać.- cichy śmiech z nutą chrypki dobiegł do moich
uszu, a ja poczułam się niezręcznie.
Co
ty sobie wyobrażasz Morrison?!
Tę
dość… intymną sytuację przerwało pukanie do drzwi. Tom powoli
odsunął się ode mnie i poszedł otworzyć. Miałam chwilę czasu,
aby wziąć kilka głęboki wdechów co miało pomóc mi w
uspokojeniu emocji. Nim jednak zdobyłam się na wyjście z łazienki
minęła dłuższa chwila, a panowie zdążyli się już zapoznać.
-Długo
każesz na siebie czekać kochanie.- zagadnął wesoło Jim całując
mnie soczyście.
-Przepraszam,
poprawiałam… fryzurę.- mruknęłam uśmiechając się cierpko
-To
co idziemy?- do rozmowy wtrącił się gitarzysta.
-Idziemy.
Ale… Twój kumpel nie miał iść z nami? Ivy mówiła…
-Przyjedzie
na miejsce. Musi jeszcze pewną sprawę załatwić.- skwitował Tom
tonem nie znoszącym dalszej konwersacji.
Czterdzieści
minut później siedzieliśmy już w clubie popijając drinki. Na
sali rozbrzmiewał ''Get Right'' Jennifer Lopez, a ludzie szaleli na
parkiecie obijając się jeden o drugiego. Rozluźniłam się nieco,
natomiast zaistniałą sytuację między mną, a Tom'em próbowałam
puścić w niepamięć. Tłumaczyłam to sobie jako wytwór
wyobraźni. Silne ramię Jim'a obejmujące mnie w pasie dodało mi
pewności, lecz w dalszym ciągu unikałam spojrzenia gitarzysty.
Panowie chyba się polubili, bo zacięcie o czymś dyskutowali, gdy
tymczasem ja siedziałam cicho kurczowo ściskając dłoń Jim'a.
-Wszystko
w porządku?- spojrzałam na siedzącego obok zatroskanego bruneta i
niepewnie pokiwałam głową.- Mało rozmowna jesteś. Coś się
stało?
Tak.
Siedzący na wprost ciebie Tom Kaulitz swoją osobą sprawia, że
przestaje trzeźwo myśleć…
-Źle
się czuje.- skłamałam wytrzymując wzrok Jim'a.
-Chcesz
wrócić do domu?- w uszach rozbrzmiał mi kawałek Beyonce i Jay-z
''Crazy in love''
-Chcę
zatańczyć.
-Ja
nie tańczę. Nie potrafię, zrobię z siebie pośmiewisko.- odparł
brunet. Spojrzałam na niego błagalnie.- Może Tom z tobą
zatańczy.- dodał przenosząc wzrok na naszego towarzysza.
-Jasne.
Z chęcią.- przymknęłam powieki. Na samą myśl bliskości z
Kaulitz'em zrobiło mi się gorąco.
Ruszyliśmy
w stronę parkietu, chwyciłam jego dłoń aby nie zgubić się w
tłumie.
-Ostrzegam,
że tańczysz z najlepszym tancerzem w całych Niemczech.- skwitował
Tom zabawnie poruszając brwiami. Mimowolnie zaśmiałam się i
przylgnęłam do jego zbudowanego ciała.
-Ostrzegam,
że tańczyłam zawodowo.- powiedziałam, co wywołało u gitarzysty
nie lada zdziwienie. Postanowiłam dać popis swoich możliwości i
udowodnić mu, że gdy chodzi o taniec przestaje być małą
przestraszoną Ivette.
Tak,
zdecydowanie taniec był moją pasją. Tańczyłam odkąd pamiętam,
lecz od śmierci rodziców przestałam odnajdywać w nim radość.
Dopiero teraz, po przeszło pięciu latach znów poczułam tę
wolność. Wbrew pozorom Tom okazał się dobrym partnerem, co
ułatwiło mi taniec. Wiłam się przy nim niczym rozpuszczona
wstążka na wietrzę, jego dłonie krążyły po moim ciele, a ja
subtelnie ocierałam się o niego. Całkowicie zapomniałam o tych
wszystkich ludziach, zapomniałam, że Jim siedzi nieopodal i nie
wypada mi się tak zachowywać. Ale rytm muzyki i cholernie seksowne
spojrzenie Kaulitz'a sprawiło, iż zapomniałam o realiach.
Liczyliśmy się tylko my. Do momentu, aż utwór się skończył
tkwiłam w innym, wykreowanym przez nas świecie.
-Gdzie
się nauczyłaś tak tańczyć?- spytał zachwycony Tom. Wzruszyłam
zabawnie ramionami podążając w stronę naszego stolika. Dopiero
napotkane przeze mnie smutne, a zarazem zdenerwowane spojrzenie Jim'a
wywołało u mnie wyrzuty sumienia. Reszta wieczoru nie była już
tak przyjemna, na jaką się zapowiadała kilka godzin wcześniej.
Razem z Tomem sączyliśmy dopiero drugiego drinka, za to mój
mężczyzna nadrabiał za całą naszą trójkę.
-No
tak, chyba na tym zakończymy nasz wieczorek zapoznawczy.- skwitował
z przekąsem Tom spoglądając na lekko pijanego Jim'a. Westchnęłam
ciężko. Nie tak miał ten wieczór wyglądać…- Wracasz do domu?
-Nie.
Odprowadzę go i zostanę u niego na noc. Nie chcę, żeby coś mu
się stało.- odparłam, na co gitarzysta pokiwał z niezadowoleniem
głową.
~~*~~
Dobrą
godzinę później weszliśmy do skromnego mieszkania Jim'a, w którym
byłam po raz pierwszy. Cieszyłam się, że mężczyzna był na tyle
świadom, aby mnie do niego pokierować. Usadziłam go na kanapie i
sama padłam obok ze zmęczenia.
-Jestem
żałosny jak się napiję.- usłyszałam.
-Nie
przesadzaj. Ja wyglądam gorzej.- skwitowałam na co oboje się
roześmialiśmy.
-Kocham
cię Ivy.- mruknął wtulając się we mnie. Gorący oddech
wymieszany z wonią alkoholu ogrzał mój kark, powodując niemiły
dreszcz. Siedziałam bez ruchu, aż do chwili, gdy chłodne dłonie
Jim'a zaczęły wdzierać się pod moją sukienkę.
-Jim.
Możemy zacząć te pieszczoty, gdy będziesz trzeźwy?- spytałam
wstając gwałtownie z kanapy tym samym wyrywając się z objęć
mężczyzny.
-A
co to za różnica?
-Różnica.
Bo jesteś pijany i śmierdzi od ciebie jak z gorzelni.- mruknęłam
wchodząc do kuchni.
-Oj
Ivy nie rób z siebie takiej świętej.- przycisnął mnie do
ściany.- Nie mów, że nie lubisz niegrzecznych chłopców.
-A
czy ja mówię, że nie lubię? Po prostu chcę, abyś wytrzeźwiał.-
próbowałam załagodzić sytuację, która coraz mniej zaczynała mi
się podobać.
-A
ja chcę ciebie, tu i teraz.- mruknął zaciskając dłonie na moich
pośladkach.
-Jim!-
krzyknęłam odpychając go od siebie.
-Co?
Temu…. Jak mu tam…. Kaulitz'owi nastawiasz, a własnemu facetowi
nie chcesz dać?
-Słucham?!-
zdębiałam. Czy on właśnie zarzucił mi…
-No
tylko mi nie mów, że cię nie bzyka bo nie uwierzę!- wrzasnął
przyciągając mnie za nadgarstek.- A skoro on to i ja.
-Jim
o czym ty mówisz!? Nie spałam z nikim od dobrych trzech lat.
-Nie
pieprz bzdur tylko się rozbieraj.- powiedział opierając się o
blat mebli kuchennych.
-Wychodzę.-
orzekłam drżącym głosem. Nachalność oraz siła jaką dysponował
Jim zaczęła mnie paraliżować. Widziałam jak z każdą sekundą
jego oczy coraz bardziej zwężają się, a idealnie wykrojone
mięśnie napinają. Strach zaczął wdzierać się w każdą
najmniejszą komórkę mojego ciała, a w głowie huczało mi od
nadmiaru myśli. Niemal sztywna odwróciłam się plecami do bruneta
i jak najspokojniejszym krokiem pragnęłam uciec z mieszkania.
Zdawałam sobie sprawę, iż każdy najdrobniejszy, niesprecyzowany
ruch może mnie kosztować wybuchem tykającej bomby jaką był
aktualnie Jim.
-Wyjdziesz.
Owszem, ale dopiero za… godzinę. Sądzę, że zdołamy się
wyrobić.- chwycił mój nadgarstek i siłą odwrócił mnie przodem
do siebie.- Bądź grzeczną dziewczynką, nie chcę ci z tej uroczej
twarzyczki zrobić worka treningowego.- dodał uśmiechając się
dziko.
I
przysięgam Ci miłość oraz szacunek…
Kłamca.
~~*~~
Nieopisany
strach i obrzydzenie do własnej osoby.
To czułam, gdy siedząc w brodziku kabiny dławiłam się łzami. Próbowałam zmyć ślady zbrodni z własnego ciała, gdy tuż obok w pomieszczeniu spał mój oprawca.
To czułam, gdy siedząc w brodziku kabiny dławiłam się łzami. Próbowałam zmyć ślady zbrodni z własnego ciała, gdy tuż obok w pomieszczeniu spał mój oprawca.
Boże
szukałam Ciebie, bo stałeś się dla mnie pomocą…
Chłód
ogarnął mnie zewsząd, gdy nago stanęłam na błękitnych
kafelkach. Spojrzałam w ogromne lustro i przestraszyłam się.
Szczupłe ciało zgarbiło się próbując zasłonić swoją marność,
mokre włosy przylgnęły do bladej twarzy, którą okalało kilka
siniaków, a oczy nie wyrażały nic. Jak gdyby pozbawiono ich
jakikolwiek emocji. Zamrugałam, aby pozbyć się tego odbitego
obrazu, lecz on nie chciał zniknąć. Już nie przypominałam tej
rumianej Ivette sprzed siedmiu bądź ośmiu lat, nawet tej sprzed
kilku godzin.
Bolał mnie każdy skrawek ciała, bolała naiwność, bolała dusza…
Jeden mężczyzna, na pozór idealny, w jednej chwili przeistoczył się w bestię bez uczuć. Zrujnował plany na lepszą przyszłość, a piękne chwilę wymazał za jednym uderzeniem.
Jak to jest możliwe? Jak mogłam być taka głupia i dziecinnie naiwna?
Bolał mnie każdy skrawek ciała, bolała naiwność, bolała dusza…
Jeden mężczyzna, na pozór idealny, w jednej chwili przeistoczył się w bestię bez uczuć. Zrujnował plany na lepszą przyszłość, a piękne chwilę wymazał za jednym uderzeniem.
Jak to jest możliwe? Jak mogłam być taka głupia i dziecinnie naiwna?
A
Ty zrzuciłeś na mnie cierpienie.
Po
raz kolejny przegrana wyszłam z mieszkania.
''-Nie
ufam mu.
…
-Będę
uważna.''
-Dlaczego
musiałeś mieć rację? Dlaczego Cię nie posłuchałam!
Gunnersbury
Cemetery, głucha
i pochmurna noc, nagrobek z nazwiskiem Morrison.
-Mamo
tak bardzo mi Cię brakuje…
I
ona. Okradziona z szczęścia, bezpieczeństwa, ostatnich resztek
własnej godności. Odebrał jej nawet najcenniejszą rzecz-
nietykalność i kobiecość.
Gdzie
jesteś Boże?
__________________________________________________________
*,**- Tokio Hotel Dancing in the dark
***- cmentarz wybrany losowo przez autora
*,**- Tokio Hotel Dancing in the dark
***- cmentarz wybrany losowo przez autora
Początkowo nie spodziewałam się tak gorzkiego końca tego odcinka.
OdpowiedzUsuńOna naiwna, okradziona ze szczęścia, marzeń i godności - tylko facet potrafi to zrobić kobiecie, człowiek, który podskórnie, wewnątrz chowa bestię, bydle, które przejmuje nieopatrznie kontrolę i zmienia wszystko.
Czy potrzebny jest tu komentarz? Myślę, że najodpowiedniejsze będzie milczenie, kilka chwil gorzkiej refleksji
Przybywam z opóźnieniem, ale widzę, że nie spieszy Ci się dodawać kolejnego rozdziału, więc jestem usprawiedliwiona, chyba... ;)
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że tak drastycznie zakończył się wątek z Jimem. A taki był idealny... Przykre, naprawdę przykre, że coś takiego spotkało Ivy. Nie podobało mi się tylko, że Tom - mimo iż coś przeczuwał - to tak naprawdę jej nie ochronił, powiedział tylko, że mu nie ufa i tyle. Z drugiej strony, nie ma pewności, czy Ivy by go posłuchała, ale sam fakt! Faceci są dziwni. Ale, co więcej, potrafią być też brutalni i ogromnie skrzywdzić kobietę. Współczuję Ivy, nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś choćby podobnego. Nie mam na to słów.
Jeśli chodzi o formę tekstu - niestety, muszę przyczepić się do sporej liczby literówek, braku przecinków i jednego rażącego błędu ortograficznego. Mam nadzieję, że przy kolejnym rozdziale poświęcisz troszkę czasu na korektę. Nie lubię być czepialska, ale no... tym razem musiałam :)
Pozdrawiam ciepło.
PS. Ten fragment zdobył moje serce - "Mnie nie czeka już nic. Całe dobro, którego miałam doznać w życiu zawarte było w Tobie."